- Cześć - odezwałam się pierwsza
- No hej , wejdź - odparła i wpuściła mnie do środka. - Dalej szukasz Samanty? - dodała
- Tak i nie mam pojęcia gdzie ona jest. Nie pójdę do Lucy, bo przecież wszystko się wyda...
- Ja tak samo nie mam pojęcia gdzie ona może być... Wiesz... Ja sama niewiele pamiętam. Przypominam sobie tylko rozmowę z tobą i to jak Sam tańczyła z jakimś gościem. Nie mam pojęcia jak znalazłam się w domu i co działo się na tej imprezie. Pustka, kompletna pustka.
- Nie wiem co mam już zrobić - powiedziałam bezradnie
- Zostawiłyście wczoraj wszystkie swoje rzeczy tutaj. Chodź ze mną na górę trochę się ogarniesz i razem jej poszukamy - zaproponowała Laura
Po pół godzinie byłam przebrana i umalowana. Postanowiłyśmy, że pierw pójdziemy do Mitchela, bo Sam mogła tam zostać w innym pokoju. Martwiłam się. Nie miałam pojęcia gdzie jest Samanta, a Lucy z pewnością czeka na nas wściekła w domu. Właśnie obydwie stałyśmy przed drzwiami do domu Mitchela. Jeden dzwonek, drugi i musiałyśmy się trochę naczekać dopóki ktoś nie otworzy. Po dłuższej chwili w końcu drzwi otworzył Mitchel.
- Hej - powiedział przecierając oczy
- No cześć. Jest u ciebie Samanta? - spytała Laura
- Sam...? Nie ma jej... Wyszła chyba wczoraj - mówił zaspany
- No świetnie - tym razem ja się odezwałam
- No ale nie mówiła ci nic? Gdzie wychodzi? Tak po prostu wyszła? - pytała Laura
- Przecież nie jestem jej ojcem, nie musi mi wszystkiego mówić - odpowiedział.
No pięknie... Nie mam pojęcia co teraz robić. W końcu trzeba będzie pójść do Lucy.
- Została tylko Lucy... - powiedziałam cicho, gdy pożegnałyśmy się z Mitchelem.
- No ale ona była z jakimś gościem. Może poszli do niego?
- Ja już nie wiem Laura... - powiedziałam bezradnie
- Zadzwonię do niej - odezwała się nagle, a ja na nią spojrzałam.
- Świetny pomysł Lauro - odparłam ironicznie
Ta tylko wywróciła oczami i wykonała połączenie. Jeden sygnał, drugi, trzeci... I nic. Eh... Można było się tego spodziewać.
- Muszę powiedzieć Lucy... - zaczęłam
Po pół godzinie byłam przebrana i umalowana. Postanowiłyśmy, że pierw pójdziemy do Mitchela, bo Sam mogła tam zostać w innym pokoju. Martwiłam się. Nie miałam pojęcia gdzie jest Samanta, a Lucy z pewnością czeka na nas wściekła w domu. Właśnie obydwie stałyśmy przed drzwiami do domu Mitchela. Jeden dzwonek, drugi i musiałyśmy się trochę naczekać dopóki ktoś nie otworzy. Po dłuższej chwili w końcu drzwi otworzył Mitchel.
- Hej - powiedział przecierając oczy
- No cześć. Jest u ciebie Samanta? - spytała Laura
- Sam...? Nie ma jej... Wyszła chyba wczoraj - mówił zaspany
- No świetnie - tym razem ja się odezwałam
- No ale nie mówiła ci nic? Gdzie wychodzi? Tak po prostu wyszła? - pytała Laura
- Przecież nie jestem jej ojcem, nie musi mi wszystkiego mówić - odpowiedział.
No pięknie... Nie mam pojęcia co teraz robić. W końcu trzeba będzie pójść do Lucy.
- Została tylko Lucy... - powiedziałam cicho, gdy pożegnałyśmy się z Mitchelem.
- No ale ona była z jakimś gościem. Może poszli do niego?
- Ja już nie wiem Laura... - powiedziałam bezradnie
- Zadzwonię do niej - odezwała się nagle, a ja na nią spojrzałam.
- Świetny pomysł Lauro - odparłam ironicznie
Ta tylko wywróciła oczami i wykonała połączenie. Jeden sygnał, drugi, trzeci... I nic. Eh... Można było się tego spodziewać.
- Muszę powiedzieć Lucy... - zaczęłam
- Nie masz wyjścia... Tak naprawdę nawet nie znamy tego gościa, nie wiemy gdzie mieszka i gdzie teraz jest. Ale pójdę tam z tobą - odpowiedziała
- Dzięki - powiedziałam i razem udałyśmy się w stronę domu cioci Lucy. Zapukałam i weszłam do środka.
- Ooo! Kogo my tu mamy? - powiedziała najwyraźniej zdenerwowana ciocia
- Ciociu naprawdę przepraszam - odpowiedziałam
- To było bardzo nieodpowiedzialne z waszej strony. Macie już 18 lat!
- Wiem, ale Sam... Ehh - westchnęłam głośno
- Byłyście na imprezie, wiem
- Skąd wiesz?
- Nie trudno się domyśleć. Gdzie Samanta?
- No właśnie... - powiedziałam niepewnie natomiast Lucy spojrzała na mnie groźnie.
- No właśnie co?
- Bo ona... Ona się zgubiła.
- Zgubiła? Jak zgubiła? - pytała ciocia.
- Dzięki - powiedziałam i razem udałyśmy się w stronę domu cioci Lucy. Zapukałam i weszłam do środka.
- Ooo! Kogo my tu mamy? - powiedziała najwyraźniej zdenerwowana ciocia
- Ciociu naprawdę przepraszam - odpowiedziałam
- To było bardzo nieodpowiedzialne z waszej strony. Macie już 18 lat!
- Wiem, ale Sam... Ehh - westchnęłam głośno
- Byłyście na imprezie, wiem
- Skąd wiesz?
- Nie trudno się domyśleć. Gdzie Samanta?
- No właśnie... - powiedziałam niepewnie natomiast Lucy spojrzała na mnie groźnie.
- No właśnie co?
- Bo ona... Ona się zgubiła.
- Zgubiła? Jak zgubiła? - pytała ciocia.
- No bo na tej imprezie... Ajć... Sama niewiele pamiętam, ale Laura mówi, że Sam poznała jakiegoś faceta no i... I zniknęła.
- Matko święta! - krzyknęła przerażona Lucy
- Nie wiemy gdzie jej szukać...
- Właśnie dlatego nie chciałam was puścić. Jesteście w obcym kraju i nie ważne, że macie 18 lat. Jestem za was odpowiedzialna - powiedziała zdenerwowana. - Idę jej szukać - dodała i wyszła. Laura stała jak słup i przyglądała się całej sytuacji. Po chwili wyszłyśmy za Lucy, by pomóc jej w poszukiwaniach.
- Matko święta! - krzyknęła przerażona Lucy
- Nie wiemy gdzie jej szukać...
- Właśnie dlatego nie chciałam was puścić. Jesteście w obcym kraju i nie ważne, że macie 18 lat. Jestem za was odpowiedzialna - powiedziała zdenerwowana. - Idę jej szukać - dodała i wyszła. Laura stała jak słup i przyglądała się całej sytuacji. Po chwili wyszłyśmy za Lucy, by pomóc jej w poszukiwaniach.
___________
Cześć :)
Już mamy rozdział 5 ^^ Wiem, że jest krótki, ale trochę się śpieszyłam.
Kolejny rozdział jak już zapowiadałam w piątek. Co do zawodów to nie było aż tak źle chociaż mogło być lepiej : P
A jeśli chodzi o rozdział to dopiero teraz zorientowałam się, że przyjaciółka Samanty i jej ciocia mają tak samo na imię - Lucy xD Na serio nie zauważyłam tego wcześniej. Dlatego też zmieniłam koleżance Sam imię na Laura :D Teraz zabieram się za dokończenie zadania z polskiego ;D
Do kolejnego ;)
Do kolejnego ;)